Thursday, July 29, 2010

Wieczór...

Czyli evening land, magiczna pora kiedy cienie się wydłużają i zaczynają żyć własnym życiem.
Dziś o zachodzie słońca żurawie odtańczyły swoje wieczorne tango na rozlewisku. Odkrzyczały hejnał na koniec dnia, jak przystało na prawdziwych strażników lasu, oznajmiły wszem i wobec, że koniec, czas spać. Rano wstaną z pierwszymi promieniami słońca i jeszcze przed opadnięciem mgieł znów zatańczą i zaśpiewają.
Uwielbiam żurawie, są magiczne. Próbowałam je dziś upolować aparatem, ale oczywiście się nie udało. Bliżej podejść się nie dało bo trawa na łąkach ma 2 m, a wody jest po pas. Ot żurawi raj. Wstanę jutro przed wschodem i może jak będę miała szczęście równe trafieniu 6 w lotka uda mi się zrobić jakieś sensowne zdjęcie.

Za tydzień jadę na rynek upolować kołowrotek do przędzenia wełny, dziś się zlisiłam i nic tego nie wyszło, a ponoć były dwa. Jak pech to pech. Nie wiem co prawda gdzie wsadzę ten kołowrotek jeśli już go kupię, ale nawet jeśli musiałabym go wieźć na kolanach przez cale 8 h, to sie poświęcę - kilo czesanki czeka już od 2 miesięcy.

Zaraz żniwa, o ile oczywiście przestanie padać, a mam nadzieję że przestanie, bo 2 lata temu żniwa były świetne, bawiłam się jak nigdy. No cóż jestem zdecydowanie wiejskim zwierzęciem uwięzionym w bloku. Mam nadzieję, że już niedługo.

Tuesday, July 27, 2010

Reaktywacja

Zachciało mi się pisać bloga. Trochę dumałam czy zakładać nowego, czy tchnąć życie w tego, postanowiłam nie mnożyć bytów, bo po co. Dwa lata mnie tu nie było, długo.

Nie wiem czy będzie co czytać, a tym bardziej czy będzie to ciekawe. Nie szkodzi. Blog jest dla mnie:)

Sunday, July 29, 2007

Wednesday, May 23, 2007

Dolistowo...

5 RANO NAD BIEBRZĄ....
TRYPTYK ŁABĘDZI...
CZAPLA SIWA...





RUDY - KOT BABCI JASI...